Kurcze, dlaczego to jest takie bez sensu ??? Dlaczego mam takiego pecha w tym swoim zas*** zyciu??? Od pol roku jestem sama.....W zasadzie to nie jest zaden problem, bo przeciez jestem mloda, podobno na kazdego przyjdzie czas, prawda?? Ale ja mam dosc czegos takiego. Potrzebuje osoby, ktorej by na mnie zalezalo, przy ktorej moglabym poczuc sie kobieta, ktora moze sie komus naprawde podobac. Kazdy chlopak, ktorego mialam "na oku" traktowal mnie jak kolezanke albo wogole nie zwracal na mnie uwagi. I przez ten czas prawie wszyscy moi znajomi skojarzyli sie w pary a ja nadal jestem solo. I tylko te wieczne pytania "I jak tam, ciagle sama?" Czuje sie jak sierota!!!!! Nie chce dluzej tak zyc. Chce zyc dla kogos, z kims. I nie chodzi tylko o przyjaciol, bo tych mam wspanialych, ale o "druga polowke".
Spotkalam wspanialego chlopaka na wakacjach. Jak on sam mowil, byla to "milosc" od pierwszego wejrzenia. Spedzilismy najwspanialszy tydzien w moim zyciu. Ale niestety J.... ma jedna, podstawowa wade- mieszka w Szwajcarii, a pod koniec sierpnia przeprowadza sie do .......Kanady i najprawdopodobniej nie spotkamy sie juz nidgy w zyciu. Napisal maila(zaraz po powrocie), ze teskni, ze jest mu ciezko beze mnie.....Ale niestety skonczylo sie na tym jednym mailu, bo do tej pory nie odpisal

Podobno (wiem to od kumpeli, ktora utrzymuje kontakt z jego kumplem) chodzi teraz jakis zgaszony. Nic juz nie rozumiem.....Nawet nie chce o nim myslec, bo juz udalo mi sie zapomniec o bolu, z jakim sie rozstawalismy....Teraz chce zatrzymac te chwile w najpiekniejszych wspomnieniach i znalezc jakiegos wspanialego faceta, ktory mieszka blizej...
wtypowo męski punkt widzenia]
Wiem, ze powinnam wyjsc do ludzi, ale ostatnio moi znajomi nie maja jakos czasu. Sa zabiegani pomiedzy domem (w ktorym trzeba troche pomieszkac) a sympatiami....
Dobra, koncze, bo Was zanudze, ale od razu mi lepiej jak sie wygadalam...