Boberku.... mimo tego, ze bardzo Cie kocham

;) to musze sie podpisac pod postami Polana..... eh, ja tez mam takie podejscie ostatnio..... Taki maly przyklad.... chcialam sie zakochac... eh, jak jakas mala glupia dziewczyneczka zazdroscilam moim kolezankom, ze maja sie do kogo przytulic, kogo pocalowac.... ze czuja sie docenione, kochane, wiedza, ze komus bardzo na nic hzalezy i sa dla tej osoby calym swiatem.... tez tak chcialam.... Nie potrzebowalam, jak kiedys, takiej zwyklej "zabawy", spotykania sie, "pochodzenia" miesiac czy dwa i "rzucenia"..... Naprawde... chcialam, potrzebowalam uczucia, powaznego.....To bylo moje marzenie, pragnienie.... I co? No i te marzenie spelnilo sie.... Bylo tak jak chcialam.... pieknie..Czulam, ze teraz jestem naprawde szczesliwa, eh i jak to sie dla mnie skomczylo? Upadkiem z bardzo wysoka, bardzo bolesnym upadkiem i chyba teraz jest jeszcze gorzej niz kiedys.... kiedy na nikim tak mi nie zalezalo, a to bylo jedynie moim marzeniem.... eh.......

tez sie zastanawiam jaki jest sens....
Moze uznacie, ze to bez sensu, ze sie bardzo nad soba uzalam, ze przesadzam, ale wierzcie mi- staram sie zyc jak zawsze- czerpac jak najwiecej z zycia, ale to serducho boli. I przeciez nie chodze i nie placze caly czas, ale jednak kiedy siedze wieczorem w domku wtedy wlasnie przychodza do mnie takie mysli..... eh :/