No i czar prysł...... chyba, choć nie mogę w to uwierzyć...
To się wydarzyło wczoraj...
Po całym dniu spędzonym w jej towarzystwie napisałem do niej poraz kolejny, że ją kocham... że nie potrafię bez niej żyć... że tęsknię za nią.... ale tak naprawdę nie wiem, czy mam u niej jakiekolwiek szanse.... i co o mnie sądzi....... Tak jej napisałem......
Ona odpowiedziała, iż jej serce jest na chwilę obecną zajęte i nikt nie ma u niej narazie szans. A myśli o mnie jako o the best kumplu, którego bardzo lubi. Napisała, żebym się nie zmieniał...
Nadal trzymam się w nadzieji..... te słowa "na chwilę obecną" - to przecież nie na zawsze, chyba? Będę czekał.... choć nie powiem, że poczułem się z jednej strony zadowolony (że ma o mnie dobre mniemanie), z drugiej strony zdołowany ("nikt nie ma u mnie szans")....
I co dalej?

Wczoraj byłem bliski płaczu... nie powiedziałem jej o tym, ale byłem tego bliski
