
Ja najpierw o 7.45 rano zadzwoniłam do mojego chłopaka (który mieszka 210km ode mnie) i powiedziałam mu, ze za chwilkę u niego będę, bo tak się stęskniłam, ze nie mogłam już wytrzymac. Powiedział, że nie wierzy, powiedziałam mu więc, ze za chwilkę się przekona. Poszłam normalnie na lekcje, a po pierwszej godzinie zadzwoniłam z pretensjami: jak długo mam jeszcze czekać pod drzwiami i by mi w końcu otworzył. Gdy spojrzał przez "judasza" krzyknęłam do słuchawki prima a prilis. Zrobiło mu się trochę przykro (w sumie mi też


Drugi mój żart: dziś na historii nauczycielka poprosiła mnie bym zliczyła godziny nieobecne poszczególnych osób z mojej klasy. Gdy skończyłam, na przerwie powiedziałam mojej koleżance (która ciągle opuszcza pojedyńcze godziny), że jest nieklasyfikowana z WOSu. Powiedziała, że to niemożliwe. Pokazałam jej kartkę na której dopisałam jej kilka godzin nieobecnych. Strasznie się wystraszyła, na lekcji zapytała nauczycielke czy nie da się z tym czegoś zrobić, prawie płakała. Wtedy przy całej klasie powiedziałam prima a prilis. Niom było z niej trochę smiechu.... poza tym może nauczy się chodzić regularniej do skzoły
