Poznaliśmy się na internetowym forum naszego miasta.
Właściwie przy tak dużej ilości użytkowników, nawet nie zwróciłam na Niego specjalnej uwagi.
Odezwał się do mnie na GGadu, bo - jak zauważył - mieszkaliśmy na jednej dzielnicy.
Sama nie wiem kiedy, ale opowiedziałam mu o wszystkim, co mnie dręczyło.
O kompleksach, o myślach samobójczych, o problemach z rodzicami...
Wysłuchiwał. Wspierał. Radził.
Któregoś dnia byłam w kolosalnym psychicznym dołku. Znów postanowiłam spróbować ze sobą skończyć. Wtedy pomógł mi jeden Jego esemes.
Na drugi dzień się spotkaliśmy, bo - jak twierdził - potrzebowałam przyjaciela płci męskiej. W sumie miał rację. Wstydziłam się moich problemów przed najbliższymi koleżankami...
Porozmawialiśmy. Wypłakałam się w Jego ramię i poczułam, że tego mi było trzeba. Nie, nie było motylków w brzuchu, czy szybszego bicia serca. Naprawdę widziałam w nim "tylko" przyjaciela.
Jednak już po następnym spotkaniu strasznie mnie "wzięło". Moje myśli krążyły tylko wokół Niego. Zakochałam się.
Mieliśmy poważną rozmowę na GGadu. Napisałam Mu, że chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo się do Niego przywiązałam. Odpowiedział, że dobrze wie.
Na drugi dzień poszliśmy na spacer. Całą tę rozmowę, po której zostaliśmy parą pamiętam do dziś...