Jeśli zawieram małżeństwo, to z osobą, z którą chcę być do końca życia, a co za tym idzie kocham nad wszystko i nie wyobrażam sobie, że mogłabym znudzić się bliskością z tym jedynym. Nie mam ochoty mieć potem porównań, że poprzedni partner był lepszy w łóżku. I tu nie jest dla mnie argumentem np seks narzeczeński, ponieważ, jeżeli już się zaręczyliśmy, to do ślubu ten pewien czas możemy jeszcze wytrzymać.
Współżycie przed ślubem może uczynić z ludzi egoistów, którzy w życiu szukają tylko siebie, a seks stawiają jako autonomiczną wartość, ponad innymi. Nauczą się oni traktować płciowość, swoją i partnera, jako wspaniałą zabawkę, jako sposób na nudne życie, a w konsekwencji - co widać w życiu - zawierane będą małżeństwa między osobami nie dobranymi, jedynie po to, aby dziecko miało ojca.
Phantom pisze:Osobiście nie odnajduję jakichkolwiek plusów wkroczenia w życie seksualne dopiero po ślubie. Po co na siłę komplikować sobie życie? Bo x lat temu wcześniejsza strata "wianka" wiązała się z wyrzuceniem z domu? Bez żartów... A jeśli ten mąż/żona nie okaże się właśnie TĄ połówką?
No nie... to zawierasz małżeństwo, nie będąc pewnym, że to jest właśnie ta osoba, z którą chcesz spędzić resztę życia? nie tą połówką może okazać się chłopak/dziewczyna, narzeczony/a. Ale mąż/żona? trochę mi się to w głowie nie mieści...
(tak jest - zero pocałunków, spojrzeń, trzymania się za ręce oraz nie niewinnych myśli, swojego życiowego partnera zobaczmy dopiero przed ołtarzem, ale już po dokonaniu się sakramentu)
Mylisz pewne pojęcia. Czystość to nie nieznajomość drugiej osoby, to nie zakaz jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Chodzi tylko o intencje, z jakimi tą fizyczność wyrażasz. Żeby płciowość, która jest jednym z najpiękniejszych darów danych człowiekowi, nie była jedynie narzędziem do wzbudzania pożądania, ale żeby była ukierunkowana na dawanie, na drugą osobę. Pożądanie seksualne jest na usługach egoizmu. Pragnienie zjednoczenia z ukochaną osobą jest wolne od egoizmu wtedy, gdy jest wyzwolone od pożądania. Pożądanie chce przynieść radość sobie, zmierza ku własnemu zadowoleniu, dla siebie pragnie ekstazy przeżycia. Czułość natomiast wyraża troskę o ukochanego człowieka, jest zarazem i doznaniem i obdarowaniem drugiego, którego stawia w centrum uwagi. W okazaniu czułości zawiera się podziw dla kochanego człowieka, uznaje go za wartość. Czułość ogarnia całego człowieka, ale go nie zagarnia. Może się objawić w różny sposób, np. spojrzeniem. Człowiek ogarniając spojrzeniem ukochaną osobę, patrzy zarazem z upodobaniem i radością, spokojnie i bez pożądania, cieszy się, że ten kochany człowiek po prostu jest. Czułość zatrzymuje uwagę człowieka na podmiocie miłości, uważa żeby nie skrzywdzić, żeby zadbać, pokazać jak bardzo droga jest ta osoba. Takie spojrzenia niczego nie odbierają, nie poniżają; przeciwnie - gdy ktoś czule patrzy - jest nam dobrze. To jest spojrzenie dobroci, które jakby powiększa wymiar człowieka, podnosi go. Natomiast spojrzenie pożądliwe poniża człowieka, stawia go na poziomie rzeczy. W oczach kochanej osoby człowiek staje się większy, lepszy, bo kochająca osoba patrzy na nią, jak na skarb.
Ludzkie uczucia, to ... tylko uczucia. Są płynne, zależne od wielu, również zmieniających się czynników.
Prawdziwa miłość, taka do końca życia to rzeczywistość nie tylko filmowa. Wystarczy się uważnie rozejrzeć. Co do pokazywania na czacie takich zdjęć, to ... z nieba mu nie spadły... skądś musiał je wziąć... gdyby dziewczyna nie pozwoliła się tak sfotografować, to zdjęcia nie byłyby ukazane (nie twierdzę absolutnie, że to jej wina, ale gdyby oboje zachowywali czystość, to do takiej sytuacji nigdy by nie doszło)
Seks to nieodłączny element naszego życia, wbrew pozorom - małżeństwo nie.
Tak jak u zwierząt - one nie zawierają małżeństw, tylko tak sobie po prostu kopulują...
Dla wierzących: "Nie lękajcie się Miłości, która stawia człowiekowi wymagania. Te wymagania – tak jak znajdujecie je w stałym nauczaniu Kościoła – właśnie są zdolne uczynić Waszą miłość – prawdziwą miłością.” (Jan Paweł II, Parati Semper. List do młodych całego świata)
I dla wszystkich innych:
"Jestem szczęśliwy, że jedyna kobieta, z którą współżyłem to była moja żona. Jestem szczęśliwy, że przed ślubem nie mieliśmy stosunków. Dla nas to znaczyło, że angażujemy się całkowicie, że szanujemy wolność i dobro jedno drugiego. Do chwili naszego ślubu mogliśmy się rozstać. Jak wiele zaręczyn nie doprowadza do ślubu i jak wiele powinno było być zerwanych, bo nie prowadziły do szczęśliwego małżeństwa. Trzeba znać czynniki warunkujące szczęście małżeńskie i kryteria, których przestrzeganie, może według przesłanek zdroworozsądkowych gwarantować, że małżeństwo będzie udane. To moja żona i ja sam stworzyliśmy razem cały nasz język miłości. On jest tylko nasz. On jest naszym sekretem. To jest nasz ogród zamknięty. Nikt nie ma prawa wejść do naszej sfery intymności. Za każdym razem, gdy do tego ogrodu wchodzimy, jest to wyraz naszego najgłębszego zaangażowania i wzajemnego zrozumienia. Jestem szczęśliwy, że w tych chwilach miłości, mogę wyznawać żonie, że nigdy nie było innej osoby na jej miejscu. To mojej żonie dałem moje ciało i ja do niej tylko należę. To jest więź niesłychanie mocna. I jak przychodzą trudności, a zawsze przyjdą, mam bez porównania więcej siły, aby oddalić pokusy szukania przyjemności gdzie indziej, niż gdybym zachował w pamięci zwyczaje przedmałżeńskich przygodnych znajomości." (świadectwo lekarza specjalisty zajmującego się AIDS)
"Kto na drodze swego życia zapalił choćby jeden promyk nadziei dla pogrążonego w czarnej godzinie, ten nie żył daremnie"