Gdy trzeba ratować...

Każdego z nas nurtuja pytania i dylematy o których trudno myśleć, a co dopiero głośno rozmawiać. I to jest własnie odpowiednie miejsce na poruszanie trudnych, nurtujących Was tematów, także tabu. Żadnych ograniczeń moralno-etycznych!
ODPOWIEDZ
agatka
Młody aktywny
Posty: 104
Rejestracja: 03.08.2006, 10:41
Lokalizacja: Łódź

Gdy trzeba ratować...

Post autor: agatka »

....... nie wiem jak to określić i jak zaczać... Zastanawialiscie sie kiedys co by było, gdyby na Waszych oczach zdazył sie wypadek ? Czy dalibyście rade pomóc?
Dzis jak wracalam ze szkoly byłaby swiadkiem potracenia pieszego... byłabym bo naszczescie hamulce niezawiodly... ale to były centymetry... pare sekund i ten czlowiek moglby juz nie zyc... Co prawda skonczyło sie na wielkim zgrzycie i pisku hamulców... ale zawsze... w tym momencie juz slysze ten "trzask"... juz widze kogos lezacego, juz mysle co wtedy? Wiem niby co robic, wszystko wiem. ale co z tego, jak nigdy tak naprawde nie ratowałam... Dzisiaj, gdy wokol samochodu zrobil sie tlum, juz myslalam, ze dzisiaj... ze bede musiala ten pierwszy raz... i do tego sama...
Moze to glupie, ale juz czulam, ze musze tam biec, jeszcze chwila, a naprawde wybieglabym z tramwaju... jakis obowiazek lub ciezar, ze teraz juz musze, bo wiem jak.
To takie dziwne... moze kazdy z Was to kiedys czul, a moze nieliczni... ale... teraz coraz bardziej sie boje, ze jak wkoncu cos sie zdarzy to, ze zawiode, ze nie dam rady, ze sie nie odwaze? A przede wszystkim, ze znowu moge byc wtedy sama :(
..."A ona krążyła coraz szybciej... niczym zagubiony motyl"...
vanessa
Człowiek czynu
Posty: 1689
Rejestracja: 06.02.2005, 21:52
Lokalizacja: })i({

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: vanessa »

ja jestem po kursie pierwszej pomocy przedmedycznej, polecam każdemu ; )
z tego co wiem takie kursy organizowane są bezpłatnie przez PCK, right?
"Prawdziwa miłość przenika tajemnice i samotność kochanej osoby, pozwalając jej zachować swoje sekrety i pozostawia jej wewnętrzną wolność."
Paweł
Morphlorchack
Posty: 6351
Rejestracja: 30.08.2002, 11:21
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Paweł »

bezpłatnie to tak nie do końca.... zalezy zreszta gdzie i jak.


ja mam juz taki odruch, ze jak slysze pisk, zgrzyt czy coś w tym stylu to odrazu wyostrzają mi sie wszystkie zmysły... Ratować kogos, tak z ulicy, prywatnie, zdazyło mi sie nie raz. Nie byly to na szczescie jakies bardzo tragiczne wypadki... ale byly.

Jak sie czuje... nie wiem, nie mysle o tym. Boje sie tylko czy bede umial pomoc. Czy niezaszkodze? Ale to co, mam nie probowac? Tym bardziej jezeli nie ma zadnego lekarza, czy kogoś w tym stylu w okolicy? Nie no, fakt, lepiej dopuscic jakąś starą babcie, która oczywiscie na pierwszej pomocy zna sie najlepiej (;
Niestety rzadko koło zdarzeń, obraca siła naszych marzeń.
:: // https://www.readyforboarding.pl
:: // me? https://pawel.florczak.info
Phantom
Prawie autorytet
Posty: 2298
Rejestracja: 28.03.2003, 16:38

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Phantom »

Nie zastanawiałem się, nie muszę. Wiem, że bym pomógł. Bo chcę, czuję potrzebę i jestem ku temu zobligowany.

Czy dałbym radę, okazałoby się dopiero później. Próbować i walczyć trzeba ile tylko można. Oczywiście jeśli ma się o tym jakieś pojęcie. (:
Offik
Prawie autorytet
Posty: 2650
Rejestracja: 02.12.2005, 13:16
Lokalizacja:

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Offik »

a ja absolutnie bym sie do tego niebral. zupełnie sie nie znam, i wiem ze tylko bym zaszkodzil, jedyne do czego sie nadaje w takich sytuacjach to "logistyczne" zabezpieczanie miejsca...
JaGaKi
Człowiek czynu
Posty: 1257
Rejestracja: 09.05.2005, 23:41
Lokalizacja: Nowa Huta:)

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: JaGaKi »

W sumie to widze, że dużo osób zgrywa bohaterów - że oni dadzą rade etc etc. A tak naprawde każdy raaguje w tkaich sytuacjach inaczej - ja nie wim jakbym się zachował - miałem raz stłuczke trabantem i pamiętam, że wybiegłem z swojego samochodu zapytać się czy nic się gościowi nie stało a on na to "czy nie chce w ryja"... więc miło :P



Offik - konstytucja niestety zobowiązuje Cię do pomocy drugiemu człowiekowi jeżeli coś mu się dzieje :)
Czy jestem gejem, metalem lubiącym musli czarnoskórym polaninem - nie tolerujesz mnie - nie masz mego szacunku!
Paweł
Morphlorchack
Posty: 6351
Rejestracja: 30.08.2002, 11:21
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Paweł »

konstytucja? no prawo w niektórych przypadkach na pewno...
JaGaKi pisze:W sumie to widze, że dużo osób zgrywa bohaterów - że oni dadzą rade etc etc.
ze znaczy sie ze my, czy ze inni? :twisted:
Niestety rzadko koło zdarzeń, obraca siła naszych marzeń.
:: // https://www.readyforboarding.pl
:: // me? https://pawel.florczak.info
Offik
Prawie autorytet
Posty: 2650
Rejestracja: 02.12.2005, 13:16
Lokalizacja:

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Offik »

Paweł pisze:konstytucja? no prawo w niektórych przypadkach na pewno...
i to samo prawo mowi o odpowiedzialnosci za "złe" udzielenie pomocy...
many
Młody aktywny
Posty: 43
Rejestracja: 17.03.2003, 01:05

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: many »

Bardzo często człowiek zachowuje się inaczej niż sobie to wcześniej wyobraził.
W obliczach wypadku, szczególnie jeśli dotyczy to naszych bliskich, bardzo ciężko jest zachować "zimną krew". Mam ojca epileptyka. Za pierwszym razem był wielki strach, drżenie rąk, wołanie pomocy. Drugi raz podobnie, lecz z mniejszymi "objawami". Teraz wpadłem już w rutynę (jeżeli można tak powiedzieć) i tylko liczę czas czy trzeba wezwać pomoc, czy nie.

Pytanie jak bym się zachował podczas wypadku? Z pewnością wezwałbym pomoc. Pierwszej pomocy póki co udzielać nie potrafię.
everything you can imagine is real
*MysterY*
Tuningowiec
Posty: 3122
Rejestracja: 28.02.2004, 23:44
Lokalizacja: 51°47'N 19°27'E

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: *MysterY* »

Całe szczeście potrafie udzielac pomocy, robilem juz to nie raz prywatnie i nie tylko prywatnie. Wydaje mi sie ze to nie jest trudne, moze nie jestem geniuszem we wszystkich przypadkach ale sie troseczke juz znam :P
Ford Mondeo mk1 Ghia RS1800 115KM
Jessica
Młody rozbrykany
Posty: 404
Rejestracja: 03.10.2006, 15:33
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Jessica »

ogólnie to też znam podstawy, ale nigdy nie mogę zapamiętać ile razy uderzyć w serce i ile razy wdmuchać powietrze przy sztucznym oddychaniu...
Let's make all dreams come true!
Phantom
Prawie autorytet
Posty: 2298
Rejestracja: 28.03.2003, 16:38

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Phantom »

Offik pisze:i to samo prawo mowi o odpowiedzialnosci za "złe" udzielenie pomocy...
Nic nie mówi. Jeśli świadomie nie popełniałeś błędów i nie ryzykowałeś życiem poszkodowanego prawo Ci nie zagraża.
agatka
Młody aktywny
Posty: 104
Rejestracja: 03.08.2006, 10:41
Lokalizacja: Łódź

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: agatka »

Paweł pisze:Ratować kogos, tak z ulicy, prywatnie, zdazyło mi sie nie raz. Nie byly to na szczescie jakies bardzo tragiczne wypadki... ale byly.
....... i?? jak było.. nie uwierzę, ze potem poszedłeś dalej jak by nigdy nic o niczym nie pamiętając... Sam byłeś wtedy ? Jaki wypadek?
Tego, że pomóc będę się starała to wiem... ale boję się tego, że wtedy zapomnę nawet to co teraz jest dla mnie jasne i oczywiste, że zrobię podstawowe błędy.. że... heh sama nie wiem :( Chyba się za bardzo przejmuję :P...
Teraz najchetniej to bym chodziła wszedzie z kimś, kto jak coś by mi pomógł pomóc :)

[ Dodano: 25.10.2006, 21:25 ]
Jessica pisze:ogólnie to też znam podstawy, ale nigdy nie mogę zapamiętać ile razy uderzyć w serce i ile razy wdmuchać powietrze przy sztucznym oddychaniu...
schemat 2 wdechy na 30 ucisków (chyba się nie zmieniło ostatnio nic ??)
..."A ona krążyła coraz szybciej... niczym zagubiony motyl"...
Paweł
Morphlorchack
Posty: 6351
Rejestracja: 30.08.2002, 11:21
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Paweł »

no wiesz... całkiem niedawno było 2 na 15, a jeszcze jakis czas temu 2/5? (rozne szkoly byly ;p)

agatka, bez przesady. może i umiem pomagac drugiemu w takich sytuacjach... ale nie podniecam sie tym, nie przezywam tego i nie chce tego robic (bo po co ma sie komus stac krzywda?). nie robie tez z lekkiego bolu glowy wielkiej paniki, ze udar, ze czaszka itp...

idac ulica nie mysle o tym ze może teraz cos sie komus stanie, to byloby chore. slyszac najwyzej jakis pisk opon, czy huk odwracam sie zeby spojrzec czy wszystko jest ok, tyle. jak juz tam komus pomoglem (ostatecznie) ide dalej... fakt, mysle o tym tego dnia. ale po co nastepnego sie nad tym rozmyslac.

zrobilem cos, co jest normalne. pomoglem potrzebujacemu bo sie na tym znalem, i juz.
Niestety rzadko koło zdarzeń, obraca siła naszych marzeń.
:: // https://www.readyforboarding.pl
:: // me? https://pawel.florczak.info
agatka
Młody aktywny
Posty: 104
Rejestracja: 03.08.2006, 10:41
Lokalizacja: Łódź

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: agatka »

Paweł pisze: agatka, bez przesady. może i umiem pomagac drugiemu w takich sytuacjach... ale nie podniecam sie tym
że ja się niby podniecam tak :?: :|
dzięki...
..."A ona krążyła coraz szybciej... niczym zagubiony motyl"...
Paweł
Morphlorchack
Posty: 6351
Rejestracja: 30.08.2002, 11:21
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: Paweł »

a jak to można inaczej odebrać?
agatka pisze:....... i?? jak było.. nie uwierzę, ze potem poszedłeś dalej jak by nigdy nic o niczym nie pamiętając... Sam byłeś wtedy ? Jaki wypadek?
zresztą nie jest to aż tak ważne. suma sumarum napisałem co miałem napisac (;
Niestety rzadko koło zdarzeń, obraca siła naszych marzeń.
:: // https://www.readyforboarding.pl
:: // me? https://pawel.florczak.info
agatka
Młody aktywny
Posty: 104
Rejestracja: 03.08.2006, 10:41
Lokalizacja: Łódź

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: agatka »

:zdziwko: no ja poprostu ciekawa tylko byłam... jak zawsze zreszta :P
..."A ona krążyła coraz szybciej... niczym zagubiony motyl"...
ZooM
Młody rozbrykany
Posty: 282
Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
Lokalizacja: Bydgoszcz Village

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: ZooM »

mnie ostatnio potrącił samochód całkiem konkretnie.. tzn wyłożyłem się na chodnik i tak leżałem z minutę bo nie do końca wiedziałem o co chodzi i czy się nie połamałem, no cóż, zebrał się tłumek gapiów ale tylko jeden kierowca podszedł i kucnął koło mnie, chociaż teżpalcem nie kiwnął, ani nic nie powiedział.. tzn jak wstałem zaczął mi cośo złamanym zderzaku mówić i że to moja wina itd... (no miał rację, bo trochę sobie wbiegłem na ulicę :) ), skończyło się na tym że mu nagadałem jak to mu mogą prawko zabrać za portącenie pieszego i jakieśtam inne w ogóle ściemy no i koleś pojechał, bo myślał jednek że to jego wina po moich 'naukowo logicznych' tłumaczeniach.. a ja poobijany wróciłem do domu. no cóż.. shit happens :)
Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani...

Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
pietruszka
Szalony pismak
Posty: 788
Rejestracja: 12.01.2006, 21:32

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: pietruszka »

ja na szczęście nie mam problemów typu widzę krew i mam jakiś ogólny paraliż i nawe nie myślę. chyba dałabym radę. ale... jak to w praktyce... jeszcze mi się nie zdarzyło. ale trzeźwe myślenie to podstawa. bez tego żadne kursy nie pomogą.
na wrażliwość nie ma żadnego lekarstwa. mamy uczucia i dlatego życie tak boli.
vanessa
Człowiek czynu
Posty: 1689
Rejestracja: 06.02.2005, 21:52
Lokalizacja: })i({

Re: Gdy trzeba ratować...

Post autor: vanessa »

ajj pietruszka, ja myślę, że kursy pomogą, pomogą. Nie tak łatwo o 'trzeźwe myślenie' nie mając na temat pierwszej pomocy pojęcia ; )
"Prawdziwa miłość przenika tajemnice i samotność kochanej osoby, pozwalając jej zachować swoje sekrety i pozostawia jej wewnętrzną wolność."
ODPOWIEDZ