....zostaliście kiedyś porażeni przez piorun ??? ja do wczoraj też nie... coś niesamowitego, tak jak już mówiłem , jak w tanim filmie, tyle że to zdarzyło się naprawdę...
Generalnie jestem bardzo rozsądnym człowiekiem, nie popadam ze skrajności w skrajność, na chłodno oceniającym sytuacje... ale tym razem mało co nie straciłem kontaktu z rzeczywistością... a przyczyną była jedna, drobna, osóbka... około 170 wzrostu, bujne, ciemne lekko kręcone włosy, ogromne, piękne brązowe oczy i.... i ten uśmiech, zwalał z nóg (jakbym nie siedział na pewno bym już leżał na podłodze). Podobno takie sytuacje zdarzają się tylko kilka razy w życiu, czasami z trudem raz, bywa że i wcale... w dodatku rzadko kiedy je wykorzystujemy ...:/
Myślę sobie: " jest cudowna, ale pewnie nawet nie zwróci na mnie uwagi... ale co tam, spróbuję chociaż na nią spojrzeć... a nóż...", no i jak pomyślałem tak zrobiłem, patrzę i patrzę, aż mi się w pewnym momencie głupio zrobiło, ale nic - dalej swoje, po chwili chyba się zorientowała, podniosła głowę (przeglądała jakąś książkę wcześniej) i odwzajemniła spojrzenie... to był jeden z najbogatszych doznań emocjonalnych w moim życiu... po chwili każde z nas znowu w swoją stronę... i na tym miałoby się zakończyć...
...tylko że ONA do końca drogi (dodam że wysiadła nawet na tym samym przystanku co ja) co rusz spoglądała w moją stronę, raz ja w jej... i tak przez bite 30 minut, normalnie jakbym nie był osłem to bym zagarnął jakąś rozmowę jak człowiek, ale nie... stwierdziłem że jak wysiądzie to podejdę do niej i spróbuję urwać jakiś niezobowiązujący temat plus jak się uda jakiś nr telefonu i będzie super:)
No więc jedziemy tak spoglądając od czasu do czasu na siebie... a ja obmyślam jak tu zacząć rozmowę... no przecież nie powiem: " cześć... wybacz że przeszkadzam ale jesteś najpiękniejszą istotą jaką do tej pory spotkałem... czy nie chciałabyś się umówić na jakąś kawę ?? ... eh co za prostak ze mnie nawet się nie przedstawiłem.. Arek jestem, bardzo mi miło..." , no i stwierdziłem że jak tak do niej wypale to umrze ze śmiechu (mimo że tak myślę... po prostu anioł pod postacią skromnej, uroczej dziewczyny

Tym bardziej, że odniosłem wrażenie że też w jakiś sposób zaciekawiłem ją swoją osobą, więc nie porywałem się (teoretycznie) z motyką na księżyc..
No i tak siedzę i myślę co tu powiedzieć aż nagle zbliża się czas do wysiadania...
Powiem krótko: gdy wysiedliśmy zabrakło mi odwagi aby cokolwiek zrobić i skończyło się na tym że rozeszliśmy się w obie strony, a ja przez 2h od położenia się do łóżka nie mogłem zasnąć... złość mnie bierze na samą myśl że stchórzyłem... ehhh...
Mam tylko nadzieje że spotkam ją jeszcze i tym razem cokolwiek się nie będzie działo podejdę i powiem coś.... no właśnie coś czyli co???
I tu zaczyna się moja mama prośba, może bardziej do kobiet niż facetów ale wszystkie opinie mile widziane... co ja do licha mam powiedzieć??