nie rozumiem. z tego co napisałeś można wywnioskowac że nie przeczytałes w całości tego co napisałam. to była odpowiedź do tego co naspisał potępiony. więc ocb?nie tak się zdobywa autorytet, @pietruszka. fragment "mam wiedzę i uwierz że tak jest" ośmiesza Twoją wypowiedź zamiast ją wzmocnić.
stoję po tej samej stronie barykady, ale naprawdę - nie pisz takich rzeczy ; )
Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
-
- Szalony pismak
- Posty: 788
- Rejestracja: 12.01.2006, 21:32
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
na wrażliwość nie ma żadnego lekarstwa. mamy uczucia i dlatego życie tak boli.
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 282
- Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
- Lokalizacja: Bydgoszcz Village
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Mam nadzieje, że chce się wam czytać bo mam tu zamiar walnąć spory wywód Miłej lektury!
Ogólnie zwykle przyjmuje się, że Queen Marry jest początkiem do wpadnięcia w pozostałe rodzaje narkotyków, właściwie to się zgodze bo sam przez to przeszedłem, najpierw z kumplami sobie popalaliśmy, po prostu, z nudów, chęci poznania czegoś nowego, spróbowania tego co zakazane i przy tym uznane za 'wmiare bezpieczne'. No i tak się to właśnie zaczęło.. najpierw sama Maryśka, potem na którejś imprezie coś poszło mi nie tak i Moja Pierwsza Miłość ze mną zerwała (miałem wtedy około 15lat ) no a na imprezie było akurat chyba ze 10 moich najlepszych kumpli z klasy i 'jakoś tak wyszło', że dałem się im naciągnąć na Krążek (MDMA, Ecstasy, czy jak kto tam jeszcze woli..), wiele mnie nie musieli namawiać bo paliłem już z nimi wcześniej i wiedziałem, że jak by się coś działo to będę mógł na nich liczyć, zawsze trzymaliśmy się razem i jak ktoś miał jakikolwiek problem to sobie pomagaliśmy, no i poszła 'Hops, do buzi.'. Było całkiem miło, nawet jakąś laseczke wyrwałem ze 3 lata starszą (zawsze wyglądałem na sporo więcej niż miałem) i wylądowaliśmy u niej w domu (.. wytne tu pare nieistotnych szczegółów ..). Ogólnie spodobała mi się taka zabawa, chociaż wiedziałem z różnych artykułów i innych źródeł, głownie internetowych, że Pigółki to już nie taki lekki drag jak Zielsko, stawiałem sobie ograniczenia na początku, ale potem je po mału modernizowałem, aż w końcu wyszło na to że właściwie 'wezme tyle, żeby potem nie żałować i być w zgodzie z własnym sumieniem', potem do tego wszystkiego dołączyły się jeszcze Speedy i Koks pare razy, nigdy chyba nie zapomne dwóch tygodni w Hiszpanii z kilkoma najlepszymi kumplami (oczywiście z naszej lekko zaćpanej paczki), dorwaliśmy towar z Holandii i Maroko, Hasz + Speed + Sangria (takie hiszpańskie wino owocowe), tak przeleciał ten czas n miejscu, że właściwie to nawet go nie zauważyliśmy i chcieliśmy tam wrócić, ale właściwie to trudno cośporównać do tamtych imprez, ładnie się działo w każdym razie (np 5 dni bez snu, non stop naspeedowany jak dziki królik i do tego dobity Haszem najwyższej jakości). Potem po wakacjach jakoś troche to wszystko minęło, po prostu zauważyłem że to na prawde ma na mnie coraz gorszy wpływ, trudniej mi się było czegoś uczyć, trudniej było się skupić dłużej na jednej rzeczy i cały czas miałem chęć skoczenia z kumplami do naszej ulubionej imprezowni co zresztą zwykle się udawało. Na szczęście nasza paczka po mału się rozpadła, każdy poszedł w swoją strone, głównie na rzecz tego że skończyliśmy gimnazjum, najpierw jeden poznał jakąś laske, potem następny i tak się ekipa troche rozsypała, bo od teraz każdy miał swoją drugą połówke i z nią się najlepiej bawił na imprezach, przestało mi się to podobać no i po prostu starałem się wrócić do tego co było kiedyś, troche było mi przykro kiedy zobaczyłem jak podchodzi do mnie dziewczyna, na której bardzo mi zależało jak się dowiedziała o tym jaki byłem (pominąłem pare wydarzeń ale ogólnie to byliśmy taką okoliczną Grupą Trzymającą Władze - jeśli tak można nazwać grupke kilkunastolatków) po prostu traktowała mnie z dystansem i jak by nie do końca wierzyła w to co mówię, uderzyło mnie to i wiedziałem że musze coś z tym zrobić,bo nie interesowały mnie nigdy panienki na jedną impreze albo laseczki, którym wystarczy że kupie im pare drogich drinków i już będę 'oh i ah'. No i udało się z tym skończyć, miałem szczęście, bo cały czas utrzymywałem kontakt jeszcze z innymi znajomymi i miałem świetny kontakt z matką (tylko z nią mieszkam). Teraz patrze na to z perspektywy ponad dwóch lat i widze jak to się mogło dla mnie skończyć, np kilku znajomych aktualnie siedzi w monarze albo w więzieniu.. Aktualnie jestem zdania, że raz na jakiś czas można spróbować Ziółka i chyba nie ma to większego zgubnego wpływy, przynajmniej u mnie tego nikt nie stwierdził ze znajomych, ani przyjaciół któzi mnie znają np. od urodzenia albo przynajmniej 10 lat.
Właściwie to przez ostatni rok zapaliłem może ze 4-5 razy, po prostu jak się nawinęła okazja w jakimś fajnym gronie, chyba nie zaszkodzi sobie troche uprzyjemnić? Na pytania typu 'po co mi to?' albo 'czy nie umiem się bawić bez tego?' właściwie nie odpowiedam, wystarczy na mnie spojrzeć na codzień, albo na imprezie gdzie nie pijąc nic wyskokowego rozkręcam całą impreze (zależy od nastroju).
Tak więc jeśli pytacie 'A dlaczego tak?' to może zadajcie sobie pytanie 'A dlaczego nie?', ja wychodze z założenia że 'Wszystko jest dla ludzi' i do tego mam taką wrodzoną ciekawość że wszystkiego muszę spróbować, no i jak na razie może kilka razy się sparzyłem ale osobiście uważam, że żadna książka, ani żadna osoba nie była by w stanie mi przekazać tego czego się nauczyłem sam próbując.
I chciałbym się przyłączyć do słów wszystkich tych któzi piszą 'Jeśli nie próbowałeś to się nie wypowiadaj', osoby które nie miały z tym osobistej styczności raczej opierają swoje zdanie o to co przeczytały gdzieś albo o ogólnie przyjęte w pewnych kręgach stereotypy, więc właściwie nie jest to ich zdanie tylko prezentacja czyjegoś.. A co do tego że po niektórych widać jak się zmieniają i np są to wasi znajomi to wątpie żeby Marihuana miała wpływ np. na rozmowe o tym co z domu sprzedać, żeby dostać narkotyk (gdzieś to wyżej przeczytałem), jesteś pewny(a) że ta osoba nie używa czegoś jeszcze?
Gratuluje jeśli to doczytaliście wszystko
PS a tak podsumowując to można powiedzieć, że Marry rzeczywiście jest rodzajem bramy do innych uzależnień, ale to czy się po nie sięgnie zależy raczej od towarzystwa i atmosfery w jakiej się pali, nie uważam że przyczyną jest 'niewystarczająca moc', bo efekt po jej użyciu jest skrajnie inny od pozostałych używek.
PS2 Uff ale się naklikałem Mam nadzieje że komuś się to przyda co napisałem.
Ogólnie zwykle przyjmuje się, że Queen Marry jest początkiem do wpadnięcia w pozostałe rodzaje narkotyków, właściwie to się zgodze bo sam przez to przeszedłem, najpierw z kumplami sobie popalaliśmy, po prostu, z nudów, chęci poznania czegoś nowego, spróbowania tego co zakazane i przy tym uznane za 'wmiare bezpieczne'. No i tak się to właśnie zaczęło.. najpierw sama Maryśka, potem na którejś imprezie coś poszło mi nie tak i Moja Pierwsza Miłość ze mną zerwała (miałem wtedy około 15lat ) no a na imprezie było akurat chyba ze 10 moich najlepszych kumpli z klasy i 'jakoś tak wyszło', że dałem się im naciągnąć na Krążek (MDMA, Ecstasy, czy jak kto tam jeszcze woli..), wiele mnie nie musieli namawiać bo paliłem już z nimi wcześniej i wiedziałem, że jak by się coś działo to będę mógł na nich liczyć, zawsze trzymaliśmy się razem i jak ktoś miał jakikolwiek problem to sobie pomagaliśmy, no i poszła 'Hops, do buzi.'. Było całkiem miło, nawet jakąś laseczke wyrwałem ze 3 lata starszą (zawsze wyglądałem na sporo więcej niż miałem) i wylądowaliśmy u niej w domu (.. wytne tu pare nieistotnych szczegółów ..). Ogólnie spodobała mi się taka zabawa, chociaż wiedziałem z różnych artykułów i innych źródeł, głownie internetowych, że Pigółki to już nie taki lekki drag jak Zielsko, stawiałem sobie ograniczenia na początku, ale potem je po mału modernizowałem, aż w końcu wyszło na to że właściwie 'wezme tyle, żeby potem nie żałować i być w zgodzie z własnym sumieniem', potem do tego wszystkiego dołączyły się jeszcze Speedy i Koks pare razy, nigdy chyba nie zapomne dwóch tygodni w Hiszpanii z kilkoma najlepszymi kumplami (oczywiście z naszej lekko zaćpanej paczki), dorwaliśmy towar z Holandii i Maroko, Hasz + Speed + Sangria (takie hiszpańskie wino owocowe), tak przeleciał ten czas n miejscu, że właściwie to nawet go nie zauważyliśmy i chcieliśmy tam wrócić, ale właściwie to trudno cośporównać do tamtych imprez, ładnie się działo w każdym razie (np 5 dni bez snu, non stop naspeedowany jak dziki królik i do tego dobity Haszem najwyższej jakości). Potem po wakacjach jakoś troche to wszystko minęło, po prostu zauważyłem że to na prawde ma na mnie coraz gorszy wpływ, trudniej mi się było czegoś uczyć, trudniej było się skupić dłużej na jednej rzeczy i cały czas miałem chęć skoczenia z kumplami do naszej ulubionej imprezowni co zresztą zwykle się udawało. Na szczęście nasza paczka po mału się rozpadła, każdy poszedł w swoją strone, głównie na rzecz tego że skończyliśmy gimnazjum, najpierw jeden poznał jakąś laske, potem następny i tak się ekipa troche rozsypała, bo od teraz każdy miał swoją drugą połówke i z nią się najlepiej bawił na imprezach, przestało mi się to podobać no i po prostu starałem się wrócić do tego co było kiedyś, troche było mi przykro kiedy zobaczyłem jak podchodzi do mnie dziewczyna, na której bardzo mi zależało jak się dowiedziała o tym jaki byłem (pominąłem pare wydarzeń ale ogólnie to byliśmy taką okoliczną Grupą Trzymającą Władze - jeśli tak można nazwać grupke kilkunastolatków) po prostu traktowała mnie z dystansem i jak by nie do końca wierzyła w to co mówię, uderzyło mnie to i wiedziałem że musze coś z tym zrobić,bo nie interesowały mnie nigdy panienki na jedną impreze albo laseczki, którym wystarczy że kupie im pare drogich drinków i już będę 'oh i ah'. No i udało się z tym skończyć, miałem szczęście, bo cały czas utrzymywałem kontakt jeszcze z innymi znajomymi i miałem świetny kontakt z matką (tylko z nią mieszkam). Teraz patrze na to z perspektywy ponad dwóch lat i widze jak to się mogło dla mnie skończyć, np kilku znajomych aktualnie siedzi w monarze albo w więzieniu.. Aktualnie jestem zdania, że raz na jakiś czas można spróbować Ziółka i chyba nie ma to większego zgubnego wpływy, przynajmniej u mnie tego nikt nie stwierdził ze znajomych, ani przyjaciół któzi mnie znają np. od urodzenia albo przynajmniej 10 lat.
Właściwie to przez ostatni rok zapaliłem może ze 4-5 razy, po prostu jak się nawinęła okazja w jakimś fajnym gronie, chyba nie zaszkodzi sobie troche uprzyjemnić? Na pytania typu 'po co mi to?' albo 'czy nie umiem się bawić bez tego?' właściwie nie odpowiedam, wystarczy na mnie spojrzeć na codzień, albo na imprezie gdzie nie pijąc nic wyskokowego rozkręcam całą impreze (zależy od nastroju).
Tak więc jeśli pytacie 'A dlaczego tak?' to może zadajcie sobie pytanie 'A dlaczego nie?', ja wychodze z założenia że 'Wszystko jest dla ludzi' i do tego mam taką wrodzoną ciekawość że wszystkiego muszę spróbować, no i jak na razie może kilka razy się sparzyłem ale osobiście uważam, że żadna książka, ani żadna osoba nie była by w stanie mi przekazać tego czego się nauczyłem sam próbując.
I chciałbym się przyłączyć do słów wszystkich tych któzi piszą 'Jeśli nie próbowałeś to się nie wypowiadaj', osoby które nie miały z tym osobistej styczności raczej opierają swoje zdanie o to co przeczytały gdzieś albo o ogólnie przyjęte w pewnych kręgach stereotypy, więc właściwie nie jest to ich zdanie tylko prezentacja czyjegoś.. A co do tego że po niektórych widać jak się zmieniają i np są to wasi znajomi to wątpie żeby Marihuana miała wpływ np. na rozmowe o tym co z domu sprzedać, żeby dostać narkotyk (gdzieś to wyżej przeczytałem), jesteś pewny(a) że ta osoba nie używa czegoś jeszcze?
Gratuluje jeśli to doczytaliście wszystko
PS a tak podsumowując to można powiedzieć, że Marry rzeczywiście jest rodzajem bramy do innych uzależnień, ale to czy się po nie sięgnie zależy raczej od towarzystwa i atmosfery w jakiej się pali, nie uważam że przyczyną jest 'niewystarczająca moc', bo efekt po jej użyciu jest skrajnie inny od pozostałych używek.
PS2 Uff ale się naklikałem Mam nadzieje że komuś się to przyda co napisałem.
-
- Szalony pismak
- Posty: 788
- Rejestracja: 12.01.2006, 21:32
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
sama nie paliłam nigdy ale będę się wypowiadać bo od tego zaczęło się u pewnej bardzo bliskiej mi osoby.. 2 lata leczenie i te parę wcześniejszych były poprostu jak.. wyjęte z życia. tego nie da się cofnąć. nigdy nie wiadomo czy marihuana pociągnie za sobą dalsze konsekwencje czy na niej się skończy. rada dla was ode mnie: lepiej nie ryzykować. nawet jak jeden raz spróbujesz to może ci się "za bardzo spodobać"...
na wrażliwość nie ma żadnego lekarstwa. mamy uczucia i dlatego życie tak boli.
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 282
- Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
- Lokalizacja: Bydgoszcz Village
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Znam sporo ludzi, którzy skończyli terapie w Monarze, teraz są neofitami i szczerze nieraz bym chciał mieć takie podejście do życia jak oni, to na prawde pomaga i na prawde można potem wiele osiągnąć, nieraz widze jak łatwo im teraz wszystko przychodzi po tym co przeszli i moim zdaniem mają świetny start na przyszłość i jeszcze nie słyszałem, żeby którekolwiek z nich bardzo narzekało na to co było.. 'co się stało się nie odstanie'..
W żadnym wypadku nie namawiam do popadania w skrajności, ale chciałbym to ukazać w innym świetle troszke.
W żadnym wypadku nie namawiam do popadania w skrajności, ale chciałbym to ukazać w innym świetle troszke.
Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani...
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
-
- Młody aktywny
- Posty: 5
- Rejestracja: 15.08.2006, 01:01
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
jak ktos nazywa marihuanę syfem to znak że jest niezorientowanym IGNORANTEM
nie chce mi się na ten temat kłócić bo równie dobrze mogłabym wykładac to rydzykowi i armii moherów, z tego co widze pow większości wypowiedzi. a temat ten jest dla mnei zbyt osobisty i zbyt wielkim uczuciem darzę moje ziaziu i chwile spędzone w zielonym błogostanie....
mam propozycije dla wszystkich dysantagonistów ganji- SPALCIE SOBIĘ BLANTA, ALBO CHOCIAŻ ZE 3 LUFKI- zobaczcie jak to jest. i dopiero wtedy mulcie o tym jak o co najmniej heroinie. Niw mając wiedzy praktycznej trochę ciężko jest sie na dany temat wypowiedziweć, nieprawdaż??
Trochę śmieszą mnie te wypowiedzi o ziółku jako szatanie XXI wieku no, ale to tylko moja subiektywna opinia
nie chce mi się na ten temat kłócić bo równie dobrze mogłabym wykładac to rydzykowi i armii moherów, z tego co widze pow większości wypowiedzi. a temat ten jest dla mnei zbyt osobisty i zbyt wielkim uczuciem darzę moje ziaziu i chwile spędzone w zielonym błogostanie....
mam propozycije dla wszystkich dysantagonistów ganji- SPALCIE SOBIĘ BLANTA, ALBO CHOCIAŻ ZE 3 LUFKI- zobaczcie jak to jest. i dopiero wtedy mulcie o tym jak o co najmniej heroinie. Niw mając wiedzy praktycznej trochę ciężko jest sie na dany temat wypowiedziweć, nieprawdaż??
Trochę śmieszą mnie te wypowiedzi o ziółku jako szatanie XXI wieku no, ale to tylko moja subiektywna opinia
-
- Prawie autorytet
- Posty: 2298
- Rejestracja: 28.03.2003, 16:38
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Khhmm... dlaczego niebo jeszcze nie grzmi?
dys- «pierwszy człon wyrazów złożonych oznaczający: rozdzielenie, oddzielenie lub przeczenie, brak czego, nadający wyrazom znaczenie negatywne, przeciwstawne, np. dysharmonia, dyshonor»
antagonista «ten, kto występuje przeciw komuś, zwalcza kogoś, czyjś przeciwnik, rywal, współzawodnik»
Źródło: www.sjp.pwn.pl
dys + antagonista => dysantagonista to ktoś nie będący przeciwko
Moja droga Gorzałą, wykładać to Ty możesz co najwyżej produkty w markecie. Szatanem XXI wieku jest rozprzestrzeniający się kretynizm i pustogłowie idące w parze z kompletnym zachwianiem hierarchii oraz jakichkolwiek wartości. Ignorantką jesteś TY, gdyż nie dociera do Ciebie, że ktoś inny może mieć rację, a Twój "zielony błogostan" nie jest w kolorach na jakie wygląda.
Mam dla Ciebie radę - idź Ty do szkoły i porządnie się wyedukuj, a dopiero później wróc do publicznej aktywności, chociażby z umiejętnością prawidłowego wysławiania się, bo sensu nie oczekuję.
...albo, do cholery, na własną prośbę, zdegenreuj się do cna, przynajmniej będziesz szczęśliwa na haju.
***
To przechodzi ludzkie pojęcie Jak można palenie zioła traktować w intymnych kategoriach?! Pardon, ja wysiadam... Kompletne nieporozumienie, tralalala, młodzież totalną sieczkę w mózgach ma. ;\
dys- «pierwszy człon wyrazów złożonych oznaczający: rozdzielenie, oddzielenie lub przeczenie, brak czego, nadający wyrazom znaczenie negatywne, przeciwstawne, np. dysharmonia, dyshonor»
antagonista «ten, kto występuje przeciw komuś, zwalcza kogoś, czyjś przeciwnik, rywal, współzawodnik»
Źródło: www.sjp.pwn.pl
dys + antagonista => dysantagonista to ktoś nie będący przeciwko
Moja droga Gorzałą, wykładać to Ty możesz co najwyżej produkty w markecie. Szatanem XXI wieku jest rozprzestrzeniający się kretynizm i pustogłowie idące w parze z kompletnym zachwianiem hierarchii oraz jakichkolwiek wartości. Ignorantką jesteś TY, gdyż nie dociera do Ciebie, że ktoś inny może mieć rację, a Twój "zielony błogostan" nie jest w kolorach na jakie wygląda.
Mam dla Ciebie radę - idź Ty do szkoły i porządnie się wyedukuj, a dopiero później wróc do publicznej aktywności, chociażby z umiejętnością prawidłowego wysławiania się, bo sensu nie oczekuję.
...albo, do cholery, na własną prośbę, zdegenreuj się do cna, przynajmniej będziesz szczęśliwa na haju.
***
To przechodzi ludzkie pojęcie Jak można palenie zioła traktować w intymnych kategoriach?! Pardon, ja wysiadam... Kompletne nieporozumienie, tralalala, młodzież totalną sieczkę w mózgach ma. ;\
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 282
- Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
- Lokalizacja: Bydgoszcz Village
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Oo nauczyłem się nowego określenia ;D
Od dziś jestem Dysantagonistą palenia zieleni Dzięki Phantom :*
(byle z głową i świadomością)
// Phantom: A jak to mądrze brzmi! ...ale może darujmy sobie buziaki ;P
Od dziś jestem Dysantagonistą palenia zieleni Dzięki Phantom :*
(byle z głową i świadomością)
// Phantom: A jak to mądrze brzmi! ...ale może darujmy sobie buziaki ;P
Ostatnio zmieniony 15.08.2006, 13:44 przez ZooM, łącznie zmieniany 3 razy.
Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani...
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
-
- Młody aktywny
- Posty: 4
- Rejestracja: 31.05.2006, 20:16
- Lokalizacja: legnica
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
nie czytałem wypowiedzi ale jestem za
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 282
- Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
- Lokalizacja: Bydgoszcz Village
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Dworlik, a w temacie zaraz obok napisałeś coś odrobinę innego, chyba, że nie traktujesz zielska jako narkotyku (poniekąd mógłbym się do tego przychylić).
dworlik pisze:jestem zdecydownie przeciw dragom, niszczą umysł i ciało
Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani...
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
-
- Młody aktywny
- Posty: 128
- Rejestracja: 21.01.2005, 18:23
- Lokalizacja: z Guzikowa:)
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
A ja tam jestem za....przerażaja mnie tylko moi kumple którzy potrafia palić to pare razy dziennie
Nigdy nie wierz mężczyźnie bo to cukiereczek maczany w truciźnie....
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 282
- Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
- Lokalizacja: Bydgoszcz Village
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
nono dokładnie czikita co za dużo to nie zdrowo
Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani...
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 404
- Rejestracja: 03.10.2006, 15:33
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Mój kolega podczas Sylwestra palił marihuanę i mi proponował, ale nie wzięłam.
Jestem zdecydowanie przeciew narkotykom, papierosom a teraz to i nie chce nawet słyszeć o alkoholu.
Jestem zdecydowanie przeciew narkotykom, papierosom a teraz to i nie chce nawet słyszeć o alkoholu.
Let's make all dreams come true!
-
- Szalony pismak
- Posty: 555
- Rejestracja: 08.05.2005, 16:29
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Mimo iż trawa zawiera substancje psycho-jakieś tam (nie znam profesjonalnej nazwy) to wcale nie jest bardziej szkodliwa nią nikotyna i alkohol. W paleniu maryśki najmniej zdrowe jest samo palenie bo do płuc dostają się substancje smoliste, czyli ciasteczka z THC są raczej nieszkodliwe dla zdrowia (przynajmniej fizycznego).
Konieczność jest najlepszym doradcą.
-
- Młody aktywny
- Posty: 73
- Rejestracja: 24.01.2006, 20:19
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
jak najbardziej za, skoro alkohol jest legalny czemu Maria nie ?? To jest taka sama uzywka, mowiac kolokwialnie, niestety w naszym kraju marihuana jest traktowana jak kazdy inny narkotyk (niektorzy twierdza ze podaje sie ja dozylnie). Alkohol jest wymyslem czlowieka, marichuana jest roslina, ktora dal nam Bóg. Ja osobiscie nie przepadam za alkoholem uwazam, ze po alkoholu ludzie glupieja: staja sie agresywni, traca zdrowy rozsadek, robia rzeczy ktorych potem zaluja..... po marihuanie natomiast czlowiek przezywa jak to niektorzy nazywaja wyzszy stan duchowy, po zapaleniu lolka czlowiek ma poszerzona wyobraznie, jest tworczy, dostrzega rzeczy ktorych normalnie nie widzi.... Jedno jest podobne do drugiego, tyle ze na jedno panstwo nam pozwala, a na drugie nie?? Paradoks ??skoro juz rozmawiamy o legalizacji marihuany, to trzeba mowic tez o alkoholu, ktory jest tak sam szkodliwy, jak nie bardziej. Na koniec historyjka, ktora moze zmusi was do jakiejs tam refleksji:
Pewnego roku hodowcy ogórków mieli słabe zbiory. Lato było kiepskie, dużo padało i zyski producentów ogórków były bardzo niskie. Hodowcy postanowili zewrzeć szeregi, a ponieważ trudno było im wydać wojnę warunkom atmosferycznym, na ich celowniku znaleźli się hodowcy pomidorów. Ludzie jedzą za dużo tego czerwonego szajsu i przez to spada spożycie naszych ogórków - doszli do wniosku. Postanowili to zmienić. I przystąpili do działania. Wkrótce, kilka niezależnych dzienników opublikowało niezależne raporty, które jasno dowodziły szkodliwych właściwości pomidorów. Niezależne stacje telewizyjne pokazały felietony, w których niezależne autorytety powołujące się na inne jeszcze bardziej niezależne autorytety przestrzegały przed nadmierną konsumpcją pomidorów.
Prędko sprawą zainteresowały się gremia polityczne (ogórczane lobby bardzo urosło w siłę w tym czasie), a jeden z posłów zgłosi nawet sejmowe zapytanie do Ministra Zdrowia dotyczące wpływu jedzenia pomidorów na zdrowie polskich rodzin. W tym czasie pomidory obarczono odpowiedzialnością za wszelkie społeczne zło, dowodzono, że odpowiadają za uliczną agresję i za gorsze wyniki w nauce.
Szybko zmienił się także wizerunek zjadacza pomidorów, przedstawiano go jako człowieka słabego, który wątpliwą przyjemność smakową przedkłada nad dobro własne i społeczeństwa. Z czasem jedzenie pomidorów zaczęto postrzegać jako chorobę. Minęło trochę czasu i wprowadzono prawny zakaz uprawy, spożycia i posiadania pomidorów. Policja wysadzała w powietrze szklarnie, wkraczała do szkół, oglądając kanapki uczniów, kontrolowała warzywniaki i giełdy owocowo-warzywne. Problem został rozwiązany, pomidory znikły z oficjalnych kanałów dystrybucji.
Kosztem sporego nakładu środków wprowadzono programy profilaktyczne, mające ustrzec młodych ludzi przed kontaktem z pomidorami, prowadzono medialne kampanie, na ulicznych plakatach hasło: POMIDOR: ZJADASZ - PRZEPADASZ. W tym czasie handel pomidorami stał się jednym z głównych źródeł dochodów mafii. Czarnorynkowa cena osiągnęła niebotyczne granice, a hodowane w kiepskich warunkach i intensywnie nawożone pomidory zaczęły być faktycznie niezdrowe. Próby liberalizowania ustawy pomidorowej były sprzeczne z interesami mafii, więc inicjatywy takie były szybko hamowane poprzez nagły napływ gotówki do kieszeni potencjalnego reformatora. Oddziały terapeutyczne były pełne ludzi, którzy skazani przez sądy, wybierali zamiast odsiadki leczenie (pomidorożerstwo wpisano do międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-11). Koncerny farmaceutyczne szybko wprowadziły nowe patenty i zaczęły produkować substytuty pomidorów, dla nałogowców, którzy nie potrafili zerwać z pomidorową konsumpcją, i sprzedawały swój preparat Narodowym Funduszom Zdrowia. Powoływano kolejnych niezależnych ekspertów (zasilanych gotówką przez koncerny i mafię), którzy dochodzili zawsze do tego samego wniosku - pomidory zabijają.
Pomidor w świadomości społecznej zaczął funkcjonować jako zło, z którym należało bezwzględnie walczyć (jeden z krajów, który przymykał oczy na nielegalne plantacje pomidorów został zaliczony do osi zła). Sondaże opinii publicznej pokazywały, że społeczeństwa popierają pomidorowe zakazy, ludzie zapomnieli o pierwotnych przyczynach zakazu, a nieliczni, którzy twierdzili, że za pomidorowym zakazem stoją plantatorzy ogórków, byli wyśmiewani i mówiono o nich, że są zwolennikami spiskowej teorii dziejów. Hodowcy ogórków zaś osiągnęli fortuny, stali się wielce szanowanymi obywatelami, byli także bardzo pożądanymi inwestorami w krajach rozwijających się, zmniejszając bezrobocie i przyczyniając się do wzrostu produktu krajowego brutto.
Pewnego roku hodowcy ogórków mieli słabe zbiory. Lato było kiepskie, dużo padało i zyski producentów ogórków były bardzo niskie. Hodowcy postanowili zewrzeć szeregi, a ponieważ trudno było im wydać wojnę warunkom atmosferycznym, na ich celowniku znaleźli się hodowcy pomidorów. Ludzie jedzą za dużo tego czerwonego szajsu i przez to spada spożycie naszych ogórków - doszli do wniosku. Postanowili to zmienić. I przystąpili do działania. Wkrótce, kilka niezależnych dzienników opublikowało niezależne raporty, które jasno dowodziły szkodliwych właściwości pomidorów. Niezależne stacje telewizyjne pokazały felietony, w których niezależne autorytety powołujące się na inne jeszcze bardziej niezależne autorytety przestrzegały przed nadmierną konsumpcją pomidorów.
Prędko sprawą zainteresowały się gremia polityczne (ogórczane lobby bardzo urosło w siłę w tym czasie), a jeden z posłów zgłosi nawet sejmowe zapytanie do Ministra Zdrowia dotyczące wpływu jedzenia pomidorów na zdrowie polskich rodzin. W tym czasie pomidory obarczono odpowiedzialnością za wszelkie społeczne zło, dowodzono, że odpowiadają za uliczną agresję i za gorsze wyniki w nauce.
Szybko zmienił się także wizerunek zjadacza pomidorów, przedstawiano go jako człowieka słabego, który wątpliwą przyjemność smakową przedkłada nad dobro własne i społeczeństwa. Z czasem jedzenie pomidorów zaczęto postrzegać jako chorobę. Minęło trochę czasu i wprowadzono prawny zakaz uprawy, spożycia i posiadania pomidorów. Policja wysadzała w powietrze szklarnie, wkraczała do szkół, oglądając kanapki uczniów, kontrolowała warzywniaki i giełdy owocowo-warzywne. Problem został rozwiązany, pomidory znikły z oficjalnych kanałów dystrybucji.
Kosztem sporego nakładu środków wprowadzono programy profilaktyczne, mające ustrzec młodych ludzi przed kontaktem z pomidorami, prowadzono medialne kampanie, na ulicznych plakatach hasło: POMIDOR: ZJADASZ - PRZEPADASZ. W tym czasie handel pomidorami stał się jednym z głównych źródeł dochodów mafii. Czarnorynkowa cena osiągnęła niebotyczne granice, a hodowane w kiepskich warunkach i intensywnie nawożone pomidory zaczęły być faktycznie niezdrowe. Próby liberalizowania ustawy pomidorowej były sprzeczne z interesami mafii, więc inicjatywy takie były szybko hamowane poprzez nagły napływ gotówki do kieszeni potencjalnego reformatora. Oddziały terapeutyczne były pełne ludzi, którzy skazani przez sądy, wybierali zamiast odsiadki leczenie (pomidorożerstwo wpisano do międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-11). Koncerny farmaceutyczne szybko wprowadziły nowe patenty i zaczęły produkować substytuty pomidorów, dla nałogowców, którzy nie potrafili zerwać z pomidorową konsumpcją, i sprzedawały swój preparat Narodowym Funduszom Zdrowia. Powoływano kolejnych niezależnych ekspertów (zasilanych gotówką przez koncerny i mafię), którzy dochodzili zawsze do tego samego wniosku - pomidory zabijają.
Pomidor w świadomości społecznej zaczął funkcjonować jako zło, z którym należało bezwzględnie walczyć (jeden z krajów, który przymykał oczy na nielegalne plantacje pomidorów został zaliczony do osi zła). Sondaże opinii publicznej pokazywały, że społeczeństwa popierają pomidorowe zakazy, ludzie zapomnieli o pierwotnych przyczynach zakazu, a nieliczni, którzy twierdzili, że za pomidorowym zakazem stoją plantatorzy ogórków, byli wyśmiewani i mówiono o nich, że są zwolennikami spiskowej teorii dziejów. Hodowcy ogórków zaś osiągnęli fortuny, stali się wielce szanowanymi obywatelami, byli także bardzo pożądanymi inwestorami w krajach rozwijających się, zmniejszając bezrobocie i przyczyniając się do wzrostu produktu krajowego brutto.
-
- Człowiek czynu
- Posty: 1257
- Rejestracja: 09.05.2005, 23:41
- Lokalizacja: Nowa Huta:)
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Szamot - chcesz, to pal. Dla mnie tłumaczenie, że Bóg dał nam Maryche a alkohol wymyślił człowiek jest po prostu śmieszne... Bo owoce też same fermentują, ale nie o to mi chodziło. DO mnie ten argument nie ma żadnej wartości bo też nie wierzę w Boga i nie widze tej boskiści marichuany.
Ktoś kto tak mówi musi mieć dopiero ograniczone poglądy i horyzonty... Ja zapaliłem maryche 2 razy... czy mnie to bawi? Nie. Czy wg mnie jest sens? Nie. Lepiej niech młodzi czytają książki i rozszerzają swoje horyzonty przez rzeczową dyskusje.po marihuanie natomiast czlowiek przezywa jak to niektorzy nazywaja wyzszy stan duchowy, po zapaleniu lolka czlowiek ma poszerzona wyobraznie, jest tworczy, dostrzega rzeczy ktorych normalnie nie widzi....
A ja uważam, że po marichuanie ludzie głupieją, zaczynają odlatywać gdy nie zapalą, wyglądają jakby ich dusza gdzieś odlatywała, tracą koncentracje, dziwaczeją... Widzę to nie na jednym przykładzie a na kilku.Ja osobiscie nie przepadam za alkoholem uwazam, ze po alkoholu ludzie glupieja: staja sie agresywni, traca zdrowy rozsadek, robia rzeczy ktorych potem zaluja....
Argument nie do zbicia... proponuje mówić, że Rastafarianie do czegoś doszli w życiu a Rosjanie to banda debili...skoro juz rozmawiamy o legalizacji marihuany, to trzeba mowic tez o alkoholu, ktory jest tak sam szkodliwy, jak nie bardziej.
Czy jestem gejem, metalem lubiącym musli czarnoskórym polaninem - nie tolerujesz mnie - nie masz mego szacunku!
-
- Szalony pismak
- Posty: 788
- Rejestracja: 12.01.2006, 21:32
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
skopiowane z tematu "Na legalu"
pietruszka pisze:marihuana to nie jest zabawka dla wszystkich dzieci. to zabawka dla rozsądnych dzieci. tylko że rozsądne dzieci nie palą marihuany. a nierozsądne dzieci owszem. i dostaną ją nawet jak nie będzie legalna. jeśli byłaby legalna to miałyby do niej dostęp nie tylko nierozsądne dzieci ale również nierozsądne strachliwe dzieci które teraz mają pietra bo to nielegalne ale jakby było to by brały razem ze wszystkimi. poza tym jak dasz dziecku palec to będzie chciało całą rękę. potem by dzieci pewnie chciały żeby inne narkotyki były zalegalizowane, biegałyby nabuchane po ulicach i skakały z mostów myśląc że mogą latać. ja w takiej sytuacji zabrałabym swoje zabawki i poszła do innej piaskownicy gdzie oprócz zileni byłyby też inne kolory i trochę miejsca dla szarości.
na wrażliwość nie ma żadnego lekarstwa. mamy uczucia i dlatego życie tak boli.
-
- Młody aktywny
- Posty: 73
- Rejestracja: 24.01.2006, 20:19
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
Jasne ze jak bede chcial to bede zapale, bo jestem czlowiekiem wolnym i moge robic to na co mam ochote, poki nie ogranicza to wolnosci drugiego czlowieka i nikt nie moze mi tego zabronic(chyba ze dopadnie mnie jurysdykcja i skaze na odsiatke:] ), a tym bardziej Ty, wiec nie pisz tak jakbys mi na to udzielal przyzwoleniaJaGaKi pisze:Szamot - chcesz, to pal.
To nie jest argument, to jest sentencja, ktora ma wywolac pewien stan myslowy u niektorych osob(m.in u Ciebie) i zastanowienie dlaczego marihuana, ktora jest naturalna jest zaboniona, a alkohol, ktory jest wytwarzany w procesie sztucznej fermentacji jest dostepny na kazdym kroku.JaGaKi pisze:Dla mnie tłumaczenie, że Bóg dał nam Maryche a alkohol wymyślił człowiek jest po prostu śmieszne... Bo owoce też same fermentują, ale nie o to mi chodziło. DO mnie ten argument nie ma żadnej wartości bo też nie wierzę w Boga i nie widze tej boskiści marichuany.
Skoro nie spodobalo Ci sie za pierwszym razem to po co siegneles po to drugi raz ? Wogole po co paliles za pierwszym razem, skoro jestem takim wielkim przeciwnikiem ? Ograniczony poglady? Wg mnie ograniczony to jest ktos, kto mysli stereotypowo, powtarza argumenty innych nie majac wlasnego zdania, ktos kto nie przyjmuje do wiadomosci argumentow innych, tylko upiera sie przy swoich, mimo, ze wie, ze w niektorych kwestiach nie ma racji.JaGaKi pisze:Ktoś kto tak mówi musi mieć dopiero ograniczone poglądy i horyzonty... Ja zapaliłem maryche 2 razy... czy mnie to bawi? Nie. Czy wg mnie jest sens? Nie.
Jasne, ze tak, w pelni sie z Toba zgadzam, tylko nie wiem po co to tutaj piszesz, bo nie ma to nic wspolnego z tematem, a tym bardziej z moim postem, bo nie napisalem nic co brzmialo by w stylu: palcie marihuane to poszerza horyzonty.JaGaKi pisze:Lepiej niech młodzi czytają książki i rozszerzają swoje horyzonty przez rzeczową dyskusje.
Wymieniles skutki naduzywania marihuany, a to jest chyba normalne, ze wszystko w nadmiarze jest szkodliwe ? Ja mowiac o alkoholu, mialem na mysli stan bezposrednio po spozyciu.[/quote]JaGaKi pisze:A ja uważam, że po marichuanie ludzie głupieją, zaczynają odlatywać gdy nie zapalą, wyglądają jakby ich dusza gdzieś odlatywała, tracą koncentracje, dziwaczeją... Widzę to nie na jednym przykładzie a na kilku.
Najpierw to ja radze poaczytac jakis slownik, bo masz problemy z interpretacja niekorych wyrazow. Po raz kolejny to nie byl argument.JaGaKi pisze:Argument nie do zbicia... proponuje mówić, że Rastafarianie do czegoś doszli w życiu a Rosjanie to banda debili...
Najgorsze jest, ze ludzie traktuja marihuane jako wielkie zlo, a problem naduzywania alkoholu przez duzy procent polskiego spoleczenstwa jest bagatelizowany, w naszym kraju panuje takie ogolne przekonanie, ze "alkohol jest dobry najgorsze sa jointy". Skoro ziele jest nielegalne proponuje zdelegalizowac tez alkohol. Mnie osobiscie przeraza gdy widze zataczajacego sie 14 latka z butelka piwa w reku, oczywiscie dostepowi marihuany dla nieltnich tez jestem przeciw.
-
- Młody rozbrykany
- Posty: 282
- Rejestracja: 25.07.2006, 17:35
- Lokalizacja: Bydgoszcz Village
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
może być (tak mi się wydaje, chociaż sam się z takim nie spotkałem), generalnie są to bezbarwne płatki z jakimś tam nadrukiem niemającym wpływu na cokolwiek, liczy się to co jest wewnątrz
poza tym.. chyba nie na temat?!
poza tym.. chyba nie na temat?!
Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani...
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
Lepiej być nienawidzonym za to kim się jest, niż kochanym za to kim się nie jest.
-
- Tuningowiec
- Posty: 3122
- Rejestracja: 28.02.2004, 23:44
- Lokalizacja: 51°47'N 19°27'E
Re: Marihuana: Wasze głosy "za" i "przeciw"
po pierwsze alkohol tez powstaje w naturalnym procesie (widzę ze dla ciebie tylko liczy się wódka). Po 2 Marihuana w normalnym stadium które możesz sobie sam wychodować bez lamp szczerze mówiąc gówno daje bo byś musiał się tego tyle na jarać że nie opłaciło by Ci się
. Więc ?
. Więc ?
Ford Mondeo mk1 Ghia RS1800 115KM