Czas jest bezlitosny nie tylko dla organizmu człowieka, ale także dla relacji i związków w które wchodzi. Upływające dni powlekają gorącą miłość powłoką monotonii, przyzwyczajenia. Pierwszy żar, zauroczenie partnerem czy bezgraniczne uwielbienie powolutku zabarwiają się nutką realizmu.

Przychodzi wreszcie taki czas, kiedy zaczynamy zadawać sobie pytanie: “Czy jeszcze kochamy czy jesteśmy ze sobą z lenistwa, wygody?”, “Dlaczego właściwie jesteśmy ze sobą?”

Znam jednak kilka par, które dbając by ogień miłości cały czas palił się wielkim płomieniem nie pozwoliły opaść pierwszym miłosnym uniesieniom. Postępując zgodnie ze wskazówkami tych (wciąż szaleńczo w sobie zakochanych) osób, mamy z partnerem nadzieje, że w wieku 90 lat wciąż będziemy chodzili na spacer po parku trzymając się za ręce i patrząc na siebie „rozanielonym” wzrokiem.

Ten tajny przepis na trwałą miłość jest zarazem najprostszym i najtańszym. To po prostu otwarte serce i troska o druga osobę. Wtedy w każdym spojrzeniu, geście widać gorąca miłość.

Stosujemy ta magiczna recepturę od lat w codziennym życiu. Trwamy razem przechodząc wzloty i upadki. We dwoje.

Dzień po dniu dostaje od Niego dowody miłości, pamięci..

Rankiem jestem budzona przez Niego delikatnymi pocałunkami w zaspane oczęta – niby tak niewiele, a jednak (!). Ja wiem, ze „na nogi” postawi Go o świcie tylko kawa parzona z 2 łyżeczek, bez cukru, podana w kubku w kolorowe kropki.

Celebrujemy te nasze poranki przed wyjściem do pracy, wiedząc, ze czasem możemy zobaczyć się dopiero późno w nocy. Zapracowani, goniąc za pieniędzmi i dobrami materialnymi staramy się nie zapomnieć o sobie. Siedzimy wiec razem przy kuchennym stole, obok stoi wazonik z wciąż świeżymi kwiatami, które od niego dostaje (wczoraj to były trzy białe różyczki…), On wybiera rodzynki z mojego rogala, ja żartobliwie bije go po rękach, które tak kocham. Mówimy o planach, marzeniach, codziennym życiu – co nas czeka w pracy, o której wrócimy. Potem On zazwyczaj patrzy na zegarek i łapiąc teczkę wybiega. O nie…wraca dać mi zapomnianego, pożegnalnego buziaka.

Pamiętamy tez i celebrujemy nasze małe święta takie jak pierwsze spotkanie, czy pierwszy pocałunek.

On wie, jaka książkę wybrać mi na weekend poza miastem. Ja wyręczam Go w zmywaniu, (którego nie znosi). Czasami znajduje karteczkę z miłosnym wyznaniem na płynie do mycia naczyń, czy tez róże w szafce na bieliznę. Ja wysyłam mu wesołe wiadomości graficzne na komórkę, buszuje po targach staroci wzbogacając Jego kolekcje starych kufli.

Kiedy pada deszcz On otwiera nade mną parasol. Kiedy się boje obejmuje silnym ramieniem, a kiedy jestem smutna-pociesza i rozwesela.

Jest moją ostoja, bezpiecznym schronieniem.

Wcale tak dużo nie potrzeba by żyć we dwoje, na zawsze razem. Wystarcza codzienne małe spontaniczne i szczere gesty. Tak mało, a tak wiele…

Przygotowała
Justyna Gul

My, dwie Kaśki i wolna chata...
Związek czy jeszcze samotność